„Czuła Przewodniczka – Kobieca droga do siebie” Natalii de Barbaro to książka dla kobiet mających dość posłuszeństwa, hipokryzji i życia sztucznym życiem. To lektura dla kobiet, które tęsknią za lekkością i radością.
To opowieść o dojrzałej drodze do samej siebie. O wybaczaniu sobie. O czułości do siebie. O przykładaniu ucha do swojego serca i słuchaniu swojego wewnętrznego głosu, który praktycznie nigdy się nie myli. Brzmi znajomo? Oczywiście! Mam wrażenie, że o tym samym traktuje większość poradników psychologicznych pisanych przez kobiety.
Natalia de Barbaro napisała jednak pozycję, która w naszym, cały czas mocno patriarchalnym kraju jest bardzo potrzebna. Choć opinie o kiążce są bardzo rozbieżne, „Czuła Przewodniczka” utwierdziła mnie w przekonaniu, że jestem na dobrej drodze. W głębi serca to wiedziałam, właśnie dlatego, że od dobrych kilku lat najwyższą instancją w moim życiu jest Mój Głos Wewnętrzny. Najpierw musiałam się jednak nauczyć jak go rozpoznać. I o tym właśnie jest ta książka. O samoświadomości i rozpoznawaniu swojego autentycznego głosu. Autorka stawia pytanie czy lepiej przeżyć życie, w udawaniu, w ukryciu i w masce, czy raczej lepiej jest kroczyć odważnie w poszukiwaniu swojej własnej prawdy? Pytanie dość retoryczne, ale odpowiedź na nie wcale nie taka banalna.
Trzy bohaterki „Czułej Przewodniczki” czyli Potulna, Męczennica i Królowa Śniegu
Autorka identyfikuje 3 “gorsety”, które kobiety na siebie wkładają.
Potulna jest “skromnisią”, która została wychowana w duchu “dziewczynka powinna być grzeczna, ładnie się uśmiechać i być usłużna”. Nie chce robić nikomu przykrości. Nie chce zawadzać. Jej zadaniem jest to, aby ją wszyscy lubili. Jak tlenu potrzebuje akceptacji. Traci jednak swoje życie, gdyż nie chcąc nikomu się narazić rezygnuje ze swoich planów, marzeń i celów. Usuwa się. Zaniedbuje swoje potrzeby. Jest bardziej dla świata niż dla siebie.
Męczennica natomiast wciela się w rolę ofiary. Cierpi, ale jej cierpienie zbudowane jest na wielkiej wewnętrznej złości. Złości, która jest efektem poświęcenia. Ona przecież się poświęca, a z zewnątrz ani szacunku, ani docenienia, ani pochwały. Męczennica najczęściej nie złości się “oficjalnie”, ona złości się wewnętrznie, a wszystkie nieprzetworzone emocje męczennicy przybierają formułę biernej agresji: do siebie, do świata, do najbliższych.
Królowa śniegu musi natomiast cały czas zasuwać, być w nieustającym biegu, odhaczać rzeczy z “to to listy”, planować, działać, zabiegać. Jak mówi sama autorka “Królowa śniegu ulepiona ze strachu, zaprzęgnięta do wyścigów, w których biegnie po nie swoich torach wierzy, że jeśli się zatrzyma, jeśli nie zrobi budżetu, nie dopnie zasięgów, nie zrealizuje planu, zostanie pozbawiona wartości, czyli w przeliczeniu na walutę psychologiczną – umrze. Królowa śniegu pogania Potulną i samą siebie też pogania. Wierzy tylko w “wykon” i “osiąg”, nie wierzy nawet w świętowanie wykonu i osiągu, tak jest zajęta natychmiastowymi przygotowaniami do następnych wyścigów”. Zobacz to jako obraz. Biegaczka biegnie wyścig, raczej maraton niż sprint. Powiedzmy, że wygrywa. Na ostatnich metrach podnosi ręce w geście zwycięstwa zaraz za linią mety pada ze zmęczenia, dyszy, nie może się podnieść. Wyobraź sobie, że jej trener czy trenerka krzyczy z trybun “Wstawaj, nie przyszłaś tu poleżeć, zaraz następny bieg”. Tak właśnie robi Królowa Śniegu w naszym wewnętrznym świecie”
Wszystkie te “Panie” żyjące w nas ulepione są z oczekiwań zewnętrznych. Tak zostałyśmy często wychowane i nauczone. Wszystkie przełykamy swój wewnętrzny smutek, “przeuśmiechujemy” trudne dla nas sytuacje i emocje.


Czuła przewodniczka – poszukiwanie samej siebie
Sama autorka mówi o niej tak:
„Czuła przewodniczka jest moją wewnętrzną instancją zawsze we mnie obecną, która prowadzi mnie kiedy wybieram to co mi służy. Zrobiona jest z miłości i odwagi”.
a w kolejnych rozdziałach dodaje
“Nie chodzi o to, aby ładnie wyglądać, nie chodzi o to, żeby mieć wypasioną chatę, chodzi o to, aby żyć po swojemu.”
Czuła przewodniczka to ruch w kierunku siebie
Myślę, że dla wszystkich kobiet, wszystkich nas żyjących w narzuconym “kodzie kulturowym” i uwięzionych w ciasnych gorsetach zbudowanych z wychowania i przekonań może to być naprawdę wyzwalająca lektura. Zachęca ona bowiem i namawia, w łagodny, ale stanowczy sposób to tego, aby zacząć żyć własnym, a nie cudzym życiem. Małymi krokami. Bez rewolucji. Z poszanowaniem innych, ale i siebie. Pokazuje, że nie musimy od razu rzucać wszystkiego i wyjeżdzać w Bieszczady. Możemy zacząć od drobnych rzeczy, chwili dla siebie, odpuszczenie sobie tego, że nie zrobimy dziś obiadu, położenie się spać, kiedy jesteśmy zmęczone.
Pytaj siebie czego chcesz
“Kiedy uda się dotknąć miłości do siebie, a raczej kiedy zacznie się to udawać (…), bo obie wiemy, że takich spraw nie da się załatwić raz z dobrze – można zacząć codzienną praktykę dbania o siebie. To znaczy przynajmniej tak jest i było w moim doświadczeniu codziennie, sprawdzać z sobą samą czego chcę, co jest moje, czy to jestem ja. Nie chodzi mi o snucie planów 5-letnich i konstruowanie mapy marzeń. Chodzi mi o rzeczy małe, a raczej by zaznaczyć należny im szacunek – Rzeczy Małe. Co chcesz zjeść kochana? Pytam siebie samej. Czego potrzebujesz? Co dałoby Ci trochę odprężenia, chociaż stoisz w korku? Czy ta sukienka to jesteś Ty czy nie Ty?” (…) Gdy odważymy się zadać sobie te pytania zobaczymy, że odpowiedzi na nie są zaskakująco dostępne.”
Jeśli będziemy podejmować codzienne i z pozoru błahe decyzje kierując się sercem i wewnętrznym kompasem, w fundamentalnych wyborach będzie nam o wiele łatwiej działać zgodnie ze swym wnętrzem, nie poddając się zewnętrznej presji. Za każdym razem kiedy wybieramy coś zgodnie ze sobą uczymy się bowiem wewnątrzsterowności i polegania na tym, co płynie z naszego serca.
“Nie da się znaleźć swojego rdzenia, pierwszego słoja swojego drzewa inaczej niż poprzez czułe, uparte i tkliwe poszukiwanie. Nikt tego nie zrobi za Ciebie i sama nie zrobisz tego mechaniczne, zewnątrzsterowane. Nie wyguglujesz sobie siebie. Żadna książka, ani ta ani żadna inna, ani w 3 ani w 15 prostych krokach pisana przez kogoś innego niż Ty sama, nie pozwoli Ci znaleźć siebie. “
Być może słyszałaś już wcześniej o koncepcji wewnętrznego dziecka. Bardzo szczegółowo opisują tę część naszej podosobowości Hal i Cidra Stone, twórcy “Dialogue Voices”. Natalia de Barbaro także nawiązuje do koncepcji podosobowości i uważa, że pierwszą rzeczą, którą warto zrobić w poszukiwaniu siebie jest właśnie dostrzeżenie i zaopiekowanie się swoim wewnętrznym dzieckiem. Skupia się jednak na dwóch częściach wewnętrznego dziecka, na “niemowlaku” oraz “dzikiej dziewczynce”. Niemowlę potrzebuje przede wszystkim uwagi, opieki i troski. Jak chce pić trzeba go napoić, a jak jest zmęczony to po prostu musi iść spać. Niby banalne, prawda? Jak często jednak nie zaspakajamy podstawowych potrzeb swojego małego dziecka? Potrzeb niewyrafinowanych, prostych, przyziemnych takich jak: sen, odpoczynek, jedzenie kiedy jesteśmy głodne… Cały dzień często pędzimy przed siebie realizując to co chce od nas świat, a gubiąc siebie i swoje potrzeby. Gdzie jest w tym wszystkim nasz biedny, opuszczony, zaniedbany niemowlak?
Dzika dziewczynka natomiast ma ochotę bawić się, psocić, tańczyć, rysować, malować… To kreatywna część nas, która zamiast robienia nudnych raportów w excelu wybiera pomalowanie ściany w pokoju lub łazience na kolor jagody ze śmietanką. Dzika dziewczynka lubi bawić się modą, eksperymentować w kuchni, obcować z naturą i zwierzętami, przejechać rowerem po kałuży czy położyć się na trawie.
Najciekawsze cytaty i fragmenty z książki “Czuła Przewodniczka”
Bardzo podoba mi się fragment wyznania, w którym autorka, bardzo szczerze i z głębi serca (naprawdę to czuć!) przekonuje czytelników, iż powinniśmy sobie wybaczyć, iż jesteśmy ludźmi
“Jednym z przekonań, które są przyczyną poczucia największego osamotnienia i źródłem codziennego bólu jest myśl, że wszyscy wokół “ ogarniają”, albo raz na zawsze już ogarnęli. Czy Ty na przykład myślisz o mnie, że ja ogarniam? Że dotarłam do jakiegoś happy endu, do jakiejś mety, przy który postawiłam biurko i teraz piszę tę książkę dla Ciebie, bo Ty jeszcze nie ogarniasz, a ja już tak? Jeśli tak jest pozwól, że wyprowadzę Cię z błędu. Nie, nie ogarniam. A dokładnie rzecz biorąc tak jak Ty, raz tak, a raz nie. Nasze poczucie samotności rośnie, bo podlewa ją woda z licznych źródeł, karmią ją mądre cytaty udostępniane na Facebooku przez znajomych, zdjęcia z selfikowym dziubkiem na Instagramie na których koleżanki w naszym wieku wyglądają 20 lat młodziej. Zasilają ją wykrochmalone zdania celebrytek, które opowiadają w wywiadach, że odnalazły spokój ducha. Ukryte pod warstwami doskonale kryjącego podkładu jesteśmy coraz bardziej samotne(.) Tymczasem wychodzi na to, że wszyscy jesteśmy ludźmi, a to oznacza, że będziemy się sami o siebie ciągle potykać i nasza droga do happy-endu nie ma mety. To też oznacza, że jesteśmy do siebie podobni, także w tym, że udajemy, że wszystko jest u nas wspaniale. Ktoś powiedział, aby nie mylić cudzej sceny ze swoimi kulisami, a jednak to robimy i ciągle przegrywamy, niepomni, że inni za kulisami są tacy sami jak my sami (…)
To, że jestem zwykła jest od wielu lat źródłem mojej pociechy. Poczucie, że jesteśmy do siebie podobni, że wszyscy toczymy swoje boje, wszyscy równi wobec czasu i płomienia jak śpiewał Stanisław Sojka stało się ważną wiadomością od nieznanego nadawcy i wzmacnia mnie w moich nieuchronnych zmaganiach.”
Cytat o lęku przed utratą ciepła, bezpieczeństwa i miłości
“Dość okrutny eksperyment przeprowadzony w latach 30-tych przez Harryego Harlowa obrazuje jak pierwotna jest potrzeba więzi. Harlow stworzył dwa typy matek – małych małpek. Małpki miały do wyboru matkę, która dawała mleko, ale była zrobiona z drutu oraz taką, która nie miała czym karmić, ale można się było do niej przytulić. Jak możesz się domyśleć małpki wybierały częściej miękką matkę, niż matkę drucianką, nawet jeśli to oznaczało brak dostępu do jedzenia. Nic nie wskazuje na to, że potrzeba bliskości, miłości, więzi u ludzkich dzieci była mniej fundamentalna niż u małych małpek. Dla więzi zrobimy wszystko, zwłaszcza, że patrząc na to w perspektywie czysto biologicznej jeśli rodzic odejdzie po prostu nie przeżyjemy, dlatego dziecko ustawia się tak, aby doświadczyć więzi i nie zaryzykować jej zerwania. Wybiera więź ponad wyrażanie swoich potrzeb, jeśli podejrzewa, że wyrażając swoje potrzeby narazi się opiekunowi. Jeśli twoja opiekunka lub opiekun odwraca się kiedy zapłaczesz uczysz się, aby nie płakać. Jeśli wyrażasz złość i widzisz gniew i rozczarowanie swojego opiekuna uczysz się chować złość”
Niezwykle aktualny fragment o pokazywaniu siebie w social mediach
“Osłabiasz się za każdym razem kiedy wrzucasz na Fejsa czy Insta dowody swojej zajebistości. Tak czuję w kościach. Za każdym razem kiedy wrzucasz selfika, przepuszczasz zdjęcie przez filtr, kiedy dzielisz się swoją chwilą spokoju na tle kwitnących w ogrodzie krzewów, chwalisz się świadectwem dziecka, pokazujesz światu że mąż kupił ci bukiet róż na rocznicę ślubu – osłabiasz się I zarzucasz kotwicę na zewnątrz. Jest tak jak byś prosiła: polub mnie świecie! jestem fajna? świecie prawda? prawda… prawda?
Opinia o książce “Czuła przewodniczka” – Czy warto czytać?
Książka jest lekka, a jednocześnie dająca do myślenia. Z rozdziału na rozdział odkrywasz samą siebie. Czujesz, że autorka czyta w Tobie jak w otwartej księdze – ja miałam dokładnie takie wrażenie. Czy warto ją przeczytać? Z pewnością tak. Zarówno jeśli dopiero zaczynasz poszukiwania siebie, jak i kiedy jesteś już na swojej „ścieżce życia”. Bowiem poszukiwanie samej siebie odbywa się cały czas, codziennie, każdego dnia na nowo. Próbujemy, padamy, potem powstajemy i znowu zaczynamy. Ta podróż nigdy się nie kończy, ale jednocześnie jest to najbardziej fascynująca podróż w naszym życiu.
Największe zalety książki “Czuła przewodniczka” – Co mi się podobało
“Nie mów do mnie z ambony”
Mam wrażenie, że największą wartością książki jest to, że autorka nie mówi do nas z przenośnej ambony, nie moralizuje. Ona pokazuje na własnym przykładzie drogę, którą podąża. Autorka nie stawia się na piedestale i nie mówi “Ja wiem, a teraz będę was uczyć”. Jest blisko ludzi. Rozumie kobiety, rozumie ludzi. W każdym widzi siebie. Wie i niejednokrotnie to podkreśla, że WSZYSCY się z czymś zmagamy. Wszyscy tak samo czujemy. Wszyscy NAPRAWDĘ jesteśmy równi.
Natalia de Barbaro wie także, że maski, które mamy na sobie strasznie nas uwierają, uwierają mnie, Ciebie, celebrytów, polityków, biznesmenów. Wszystkich bez wyjątku. Dlatego namawia do zrzucenia tych masek.
Język
Rzadko spotyka się poradnik psychologiczny napisany tak zabawnie i lekko.
Język książki jest zarazem prosty jak i wyrafinowany. Używanie potocznych i “prostych” wyrażeń w połączeniu z zabawną grą słów, ciekawymi skojarzeniami, trafnymi parabolami i swoistymi “wstawkami” autorki daje swoisty efekt świeżości.
Historie
Ujmujące są także osobiste historie autorki doskonale wkomponowane w merytoryczne zagadnienia. Mnie najbardziej ujęły 3 historie
- Historia z Bejrutu. Natalia de Barbaro na plaży spotkała gromadę bawiących się dzieci. Za pomocą uniwersalnego języka gestów, spojrzeń i energii zaprzyjaźniła się z dzieciakami, które zaprowadziły ją do swoich rodziców. Okazało się, że rodzina żyje niezwykle skromnie, a ich schronienie przypominało raczej ruderę niż dom. Jednak to spotkanie miało magiczny charakter. Nie znając nawzajem swoich języków wszyscy potrafili się dogadać, opowiedzieć o sobie i swojej rodzinie Rozmowa trwała długo i była pełna ciepła, serdeczności, ciekawości. To jedna z nielicznych historii pokazujących, że na wewnętrznym, głębokim poziomie, wszyscy jesteśmy tacy sami.
-
Mamy tyle zgody na innych ile mamy zgody na siebie
Autorka przytacza historię o swoim pobycie w Nowym Jorku, kiedy wyszła po poranną kawę w koszuli nocnej. Czekała na to, aż ktoś zwróci jej uwagę, zaprotestuje, obśmieje czy wykpi, ale nic takiego się nie stało. Zrobiła to na co miała ochotę i okazało się, że świat nie ma nic przeciwko temu…
Myślę sobie, że w Nowym Yorku jest to jak najbardziej możliwe, a nawet normalne. To miasto niezwykle wyzwolone, pełne kolorytu, wręcz ociekające wolnością i indywidualnością jego mieszkańców. Tam praktycznie wszystko jest dozwolone. Ciekawe co by się stało, aby ta sama autorka wyszła w koszuli nocnej w jednym z polskich miasteczek?
-
Historia o oswajaniu
Kiedy autorka była małą dziewczynką jeździła na wakacje do Białki Tatrzańskiej. W znajomej gaździny, u której zatrzymywała się cała rodzina, za stodołą był przywiązany mały piesek. W tamtych czasach praktycznie wszystkie psy były chowane na łańcuchach. Mała Natalia robiła „obchód” po włościach gaździny zauważyła pieska, a on zaczął strasznie ujadać i szamotać się na łańcuchu. Ona jednak nie zrezygnowała. Codziennie przychodziła do pieska, a on codziennie szczekał coraz mniej. W końcu piesek przestał się denerwować i wydawał na widok Natalii tylko kilka odgłosów. Po jakimś czasie udało się nawet podejść bliżej. Po kilku następnych dniach Natalia przyniosła mu kiełbasę i zostawiła. Następnie podeszłą bliżej, aby piesek mógł zjeść jej z ręki. Kolejnym etapem było to, iż zapytała gaździnę czy może choć na chwilę spuścić pieska z łańcucha i się z nim pobawić. Gaździna zgodziła się. Pod koniec wakacji piesek na widok Natalii cieszył się i skakał. Jego podejście zmieniło się o 180 stopni. Dzięki wytrwałości, cierpliwości i łagodności dziewczynki piesek z wrogiego i wystraszonego zwierzaka stał się jej przyjacielem. Niestety finał nie był jednak aż tak optymistyczny. Dziewczynka bowiem wyjechała (wakacje skończyły się), a piesek pozostał sam jak palec, opuszczony przez swoją przyjaciółkę. Autorka niezwykle empatycznie opisuje swoje przeżycia i autentyczną troskę o zwierzaka, który z pewnością odczuwał rozgoryczenia, smutek i poczucie opuszczenia…
A Ty masz za sobą już lekturę „Czułej Przewodniczki”? Daj znać w komentarzu:)
Cześć! Witaj w podróży po własne szczęście
Nazywam się Ewa Chojecka i jestem Trenerką Psychologii Pozytywnej i Chief Happiness Officerem.
Prowadzę szkolenia, warsztaty i programy edukacyjne z pomagające podnieść poziom dobrostanu i szczęścia na co dzień, zarówno w życiu jak i w pracy.
Ukończyłam kierunek „Psychologia Pozytywna – Trener umiejętności psychospołecznych” na UW oraz „Happiness Studies Academy ” – program prowadzony przez największy na świecie autorytet w dziedzinie teorii i praktyki szczęścia – Profesora Harvardu Tal Ben-Shahar.

0 komentarzy