O wygranej, przegranej i poczuciu własnej wartości

O wygranej, przegranej i poczuciu własnej wartości

Żyjemy w kulturze nastawionej na zdobywanie i osiąganie, w której ludzi ocenia się na podstawie tego czy odnoszą sukcesy w różnych dziedzinach czy nie. Nauczyliśmy się podziwiać sportowców zdobywających puchary, biznesmenów generujących ponadprzeciętne zyski, celebrytów zarabiających krocie na “niewiadomoczym”. W tej kulturze zwycięstwa jesteś dobrym i wartościowym człowiekiem wtedy kiedy wygrywasz. Jeśli przegrywasz nikt się z Tobą nie liczy. Ta pułapka kulturowa zaprowadziła nas niestety w ślepy zaułek. Stawiamy bowiem znak równości między poczuciem własnej wartości a zwycięstwem. Potrzebujemy osiągnięć, aby uznać siebie za wartościową osobę. Wygrywając czujemy się lepsi od innych, przegrywając jesteśmy zdruzgotani i czujemy się gorsi.

Tymczasem…

Nasza wartość nie zależy od naszych osiągnięć! Uświadom to sobie raz na zawsze. Wartość i szacunek to niezbywalne prawa każdej żyjącej istoty. To gdzie pracujesz, jaką masz firmę, dom, samochód czy konto nie jest wyznacznikiem tego jakim jesteś Człowiekiem.

Teraz to wiem, ale nie zawsze tak było…

Opowiem Wam to na przykładzie sportu. Trenuję tenisa. Gram w lidze tenisowej, czasem także w turniejach. Kocham ten sport. Spełniam się w nim. Pozwala mi nie tylko zachować dobrą kondycję fizyczną, ale też ćwiczy mnie mentalnie. Jak? Już mówię.

Widomo gra w tenisa to gra zero-jedynkowa. Ktoś musi wygrać , a ktoś musi przegrać. Nie ma remisu. Po każdym meczu zostaje więc 1 wygrany i 1 przegrany. Przez wiele lat czułam się gorsza przegrywając. Tak, cierpiało moje ego i poczucie własnej wartości. Natomiast jak wygrywałam czułam się wspaniale. Ten roller coaster emocjonalny strasznie mnie jednak wykańczał psychicznie i sprawiał, że wiele razy “rzucałam tenisa”.
Gdy zrozumiałam ten mechanizm kulturowy, który został w nas wdrukowany to najpierw mnie olśniło (i zadałam sobie pytanie “Czy ja chcę grać w tę grę lepszy/gorszy?), a potem spadł ze mnie wielki ciężar. Pozwoliłam sobie wreszcie przegrywać. A to wyzwoliło we mnie więcej mentalnego luzu. Zawsze jestem skoncentrowana na meczu, ale wewnątrz mam spokojną głowę. Kiedy wygrywam jestem dumna ze swoich zwycięstw, ale NIGDY nie czuję się lepsza.

 

Ja i tenis

 

Jak zmieniło się moje podejście dzięki treningowi mentalnemu?

Przede wszystkim nie porównuje się już nikim, tylko z sobą. Każdy ma inną motorykę, wiek, doświadczenie, inną ilość godzin spędza na korcie. Jest mnóstwo zmiennych. Zauważ, że ZAWSZE, w kazdej dziedzinie znajdziesz kogoś lepszego i gorszego od Ciebie. Prawda? Widzisz już, że porównywanie się nie ma sensu? Jedyna osobą, z którą można i warto się porównywać jesteś Ty sam. Jeśli widzisz progres – super. Jeśli jesteś choć o 1% lepszy od siebie z wczoraj, lub z ostatniego meczu – super. Jeśli udało Ci się poprawić jakiś element – super.

Po drugie wiem, że jestem w nieustającym procesie nauki. Wiem, że z meczu na mecz staję się lepsza. Wiem, że jeszcze dużo przede mną, wiem, że mam braki, ale wiem też jak chciałabym, aby wyglądała moja gra. To pozwala mi wzrastać. Powoli, spokojnie, cierpliwie. Pracować na elementami, które są do poprawy (a są to elementy zarówno techniczne, jak i mentalne). Tak więc proces – to jest słowo klucz – stawanie się lepszym graczem z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc. Wiem, że idę w dobrym kierunku, gdyż zaczynałam od najniższego poziomu ligowego B – Basic, kolejno przeszłam do Advanced, a teraz jestem w grupie PRO. Udało mi się też zdobyć kilka medali i pucharów w różnych turniejach (choć nie koncentruję się teraz na grze turniejowej).

Po trzecie – choć nadal nie przepadam za porażkami widzę, że uczą mnie więcej niż wygrana. Są okazją do refleksji, Co poszło nie tak? Co mogę poprawić? Czego jeszcze nie próbowałam, co może zadziałać? Może zmiana taktyki? Może poprawienie jakiegoś fragmentu gry? To daje mi nowy impuls do pracy.

A wygrana? To rezultat pracy, wysiłku, energii i postawy mentalnej. W życiu nic się nie udaje i nie bierze znikąd. Wiem też, że każdy mecz jest inny i ZAWSZE można zarówno przegrać jak i wygrać. Wszystko zależy nie tylko od umiejętności, ale też od dyspozycji dnia, od emocji, które “przynosimy” na kort, od postawy mentalnej i wiary w siebie, od wsparcia innych i wielu innych czynników. Dlatego zawsze staram się, aby towarzyszyła mi pokora.

Jestem wdzięczna za to, że sport nauczył mnie zarówno wygrywać jak i przegrywać. W życiu to się bardzo przydaje:) Jeśli będziemy kochać tylko zwycięstwa to mało się nauczymy. Ja najwięcej uczę się na porażkach, gdyż z każdej staram się wyciągnąć cenną lekcję i coś poprawić. Dzięki temu czuję progres, a to jest chyba dla mnie najważniejsze:)

Zdjęcie z wręczenia nagrody za 1 miejsce w warszawskiej lidze tenisowej TSL A (Advanced), na który pozowałam wspólnie z samym Alcarazem!
Fot. Marcin Libelt

Nazywam się Ewa Chojecka i jestem Trenerką Psychologii Pozytywnej i Trenerem mentalnym.

Prowadzę szkolenia, warsztaty i programy edukacyjne  pomagające podnieść poziom dobrostanu i szczęścia, żyć pełnią życia w zgodzie ze sobą oraz realizować cele z entuzjazmem.

Ukończyłam kierunek „Psychologia Pozytywna – Trener umiejętności psychospołecznych” na UW oraz  „Happiness Studies Academy ” – program prowadzony przez największy na świecie autorytet w dziedzinie teorii i praktyki szczęścia – Profesora Harvardu Tal Ben-Shahar.

 

 

 

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *